W minioną sobotę, na murze klasztoru dominikanów, odsłonięto tablice pamiątkowa upamiętniającą księdza Magnusa Burskiego. W uroczystości brało udział wiele poważanych osób, między innymi prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, burmistrz Bursy oraz proboszcz parafii w Bursie. Dlaczego było to tak ważne wyrażenie i kim dokładnie był ksiądz Magnus Burski?
Życie poświęcone bliźniemu
Magnus Burski urodził się w listopadzie 1886 roku, jego rodzinną miejscowością są Bursy. W 1913 roku ukończył seminarium w Peplinie i przyjął święcenia kapłańskie. W tym samym roku przybył do Gdańska aby objąć funkcję wikarego w kościele św. Mikołaja, którą sprawował aż do 1922 roku. Następnie przez 4 kolejne lata był administratorem parafii Świętego Wojciecha. Kolejna dekada przyniosła posadę proboszcza w kościele Trójcy Świętej w gdańskiej Oliwie. w 1935 roku powrócił do kościoła św. Mikołaja tym razem obejmując rolę proboszcza, i pozostał nim aż do swojej śmierci.
Oprócz swojej działalności w kościele, był niezwykle zaangażowany w pomoc najbardziej potrzebującym. Spotkać go można było podczas posługi duszpasterskiej w szpitalu Najświętszej Marii Panny. Prowadził kaplicę przy katolickim sierocińcu dla chłopców oraz czuwał nad Kongregacją Mariańską dla młodzieży żeńskiej. Miał niesamowity kontakt z młodzieżą, jego msze dla młodych były zawsze oblegane. Zgromadzeni chętnie brali w nich czynny udział i z uwagą słuchali kazań Burskiego. Udzielał się także w Towarzystwie Trzeźwości – sam był zdecydowanym przeciwnikiem zarówno alkoholu jak i palenia tytoniu. Żył według ściśle narzuconej struktury, wstawał codziennie o 6 i o godzinie 6:30 rozpoczynał już posługę. Całe swoje życie poświęcił Bogu i służbie wiernym- był prawdziwym pasterzem z powołania.
Czasy wojenne
W latach poprzedzających wybuch II wojny światowej ksiądz Magnus nie krył się ze swoimi poglądami. Był on bardzo przeciwny nazizmowi, co z czasem zaczęło stanowić coraz większy problem. Rok poprzedzający eskalację konfliktu był niezwykle trudny dla katolików w Polsce. Bardzo często przeprowadzano naloty przed mszami, SS potrafili pozbawiać ludzi polskich modlitewników, kontrolowano również język w jakim przeprowadzano mszę czy nawet spowiadano się.
Kościół św. Mikołaja jako jedyny cudem przetrwał zawieruchę wojenną. To właśnie w jego murach schronienia szukali najbardziej potrzebujący. Aby pobudzić serca wiernych, proboszcz Burski zorganizował procesję eucharystyczną ku pokrzepieniu serc wiernych. To dzięki jego interwencji w 1945 roku, budynek kościoła ocalał. Postawił się on bowiem żołnierzom radzieckim, nie pozwalając na wymordowanie schronionych w budynku cywilów.
Gdy w tym samym roku Gdańsk przeżywał epidemię tyfusu, nie pozostawił wiernych. Wciąż czynnie doglądał potrzebujących, zapewniając im opiekę duszpasterską i nie tylko. Niestety 9 lipca 1945 roku sam został ofiarą epidemii i zmarł na tyfus. Cztery dni później jego ciało spoczęło na cmentarzu św. Mikołaja. Po jego likwidacji, w 1968 jego grób przeniesiono na cmentarz w Oliwie.
Ksiądz Magnus Burski dla wielu osób jest wciąż symbolem bycia wiernym własnym ideałom- niezależnie od tego jak wiele kłód życie rzuci pod nogi. Wciąż możemy się wiele od niego nauczyć. Jak kochać bliźniego, jak być dobrym człowiekiem oraz jak nie tracić wiary pomimo trudności w życiu.