To nie było łatwe spotkanie, tym bardziej cieszy zasłużona wygrana Lechii. Szczególnie, po nie tak odległym w czasie remisie z Wisłą Kraków. Na liście strzelców znalazł się nowy nabytek biało-zielonych, Christian Clemens. Był to dla niego debiutancki gol w polskiej Ekstraklasie, oby pierwszy z wielu. Zaś Łukasz Zwoliński zdobył dziewiątego w tym sezonie gola dla Lechii.
Emocje na Polsat Plus Arenie Gdańsk
Tomasz Kaczmarek nie miał łatwego zadania w przygotowaniu składu na spotkanie z Górnikiem Łęczna. Z całą pewnością najważniejsze było wybranie godnego zastępcy Mario Malocy, który nie mógł zagrać z powodu kontuzji. Na jego miejscu zobaczyliśmy Kristersa Tobersa.
Niestety jak się okazało na meczu, Maloca nie bez powodu jest filarem defensywy. Tobers niestety nie był w stanie już na początku meczu powstrzymać Bartosza Śpiączki. Genialny strzelec Górnika o mało nie zdobył bramki już w 7. minucie gry, całe szczęście Lechia mogła liczyć na refleks Dusana Kuciaka.
Biało-zieloni nie czekali zbyt wiele z przypuszczeniem kontrataku, jednak ani Jakubowi Kałuzińskiemu, ani Łukaszowi Zwolińskiemu nie udało się zdobyć bramki w 10. minucie. Temu drugiemu udało się wbić piłkę do siatki, jednak sędzie podyktował spalonego. Zwoliński ponowi próbę zdobycia bramki, jednak tym razem nie udało mu się pokonać bramkarza Łęczna. Jeszcze nie w tej połowie.
Jednak na przerwę zawodnicy schodzili już po otwarciu wyniku. Jeszcze w doliczonym czasie Christian Clemens po przyjęciu piłki od Kałuzińskiego odda celny strzał na bramkę. W 46. minucie gry w końcu padła pierwsza bramka rozpoczynając wygraną serię dla Gdańszczan.
Dobicie przeciwnika
Gospodarze kilkukrotnie próbowali zdobywać kolejne bramki; i gdyby nie zręczność i szybkie reakcje Macieja Gostomskiego wynik wyglądał by zupełnie inaczej. Chociażby po strzale Kubickiego w 57. minucie, który został bez problemu obroniony przez bramkarza.
Zawodnicy Górnika Łęczna w drugiej połowie zdecydowanie pewniej ruszyli do ataku, jednak bezskutecznie. Każda bardziej groźna akcja szybko gaszona była przez gospodarzy. W 78. minucie Zwoliński w końcu zdołał osiągnąć swój cel, główkując piłkę prosto do siatki.